Wywiady i artykuły

Publikacje i informatory

Przepisy prawne
Informacje o projekcie
Adresy i telefony
Linki
Kontakt
Powrót do strony głównej

 

Kaszmirowa historia,
czyli Pani Hanna podpowiada, z czego utkać marzenia


Paulina Sulima

 

Sklep

Cashmere London, Mokotowska 42/44, Warszawa. Przechodzę obok oświetlonej wystawy sklepu, z której dwa manekiny odziane w zwiewne tkaniny, wyglądają na ulicę. Przez szybę widzę dwie, pogrążone w rozmowie kobiety. Otwieram ciężkie drzwi. Wnętrze sklepu jest małe ale jasne, ciepłe, eleganckie. Rozglądam się dookoła. Na dwóch przeciwległych ścianach wiszą wieszaki ze swetrami. Pomiędzy nimi stoi antyczne, mahoniowe, duże biurko, z lampką i miseczką pełną kolorowych ozdób z materiału. Broszki, wpinki do włosów, naszyjniki. Pasują do niezwykle delikatnej wełny, z której zrobione są swetry – kaszmiru. Pod biurkiem odpoczywa jamnik, jak się później dowiaduję, o imieniu Koko – nieodłączny towarzysz swojej właścicielki. Panią Hannę zastaję w jej żywiole: rozmawia z klientką, która przegląda się w lustrze, zastanawiając, czy ładnie jej w swetrze, który przymierza. Klientka waha się jednak, i wychodzi. „Ona jeszcze tu wróci” szepcze do mnie Pani Hanna.

Skąd pomysł na sklep z ubraniami z kaszmiru? Pani Hanna sama do końca nie wie. Dostałam kiedyś od męża sweter kaszmirowy, opowiada. Kaszmir ma jedną wadę: jak się kupi jeden, to już się nie chce innych. Kaszmir bowiem, produkowany jest z bardzo delikatnej, ale wytrzymałej wełny. Poza tym, nie było takich sklepów. Staram się wpasować w aktualny trend, dodaje, i parę kolorów, które „idą”, oferować.

Na pytanie, czy udaje się jej wyżyć z zysków ze sprzedaży, odpowiada: udaje się, bo musi. Po czym dodaje: jest to taki biznes, w którym są tygodnie, gdy nikt nie przyjdzie, a wystarczy jedna sobota, kilka swetrów i sklep zarabia. Prowadzenie własnego biznesu służy Pani Hannie również na inny sposób. Widzę bowiem kobietę elegancką, otwartą, pełną energii. Pani Hanna mówi, że teraz jest jej fajnie, bo jest wolna. Po pięćdziesiątce nie muszę już nikomu niczego udowadniać, tłumaczy, jeśli robię coś, to wyłącznie dla siebie.

Nie zawsze tak było…

Początki sklepu były nieprawdopodobne. Wystartowaliśmy niemalże pionowo w górę, opowiada Pani Hanna. Później jednak zaczęły się problemy. Święta, zima, - 20 stopni. W ogóle nie brałam pod uwagę tego, że tak długo mogła się zima utrzymać, mówi. Mokotowska taka, że można było sobie nogi połamać idąc na płaskich trampkach. Sople na dwa i pół metra – łatwiej było zamknąć chodnik niż wywalić te sople… i parę tygodni w plecy. Później wakacje. Mieliśmy letnią kolekcję, mówi Pani Hanna, ale przez upału trzeba było sklep zamykać. Potem Mokotowska na dwa miesiące zamknięta, bo remont robili. Pani Hanna musiała pożyczyć pieniądze, żeby przetrwać te trudne dla sklepu chwile.

Na pytanie, jak można poradzić sobie z takimi właśnie przeciwnościami, których nie sposób przewidzieć, Pani Hanna odpowiada przewrotnie: można wziąć sznur. Na szczęście zaraz dodaje: ale skoro przeżyłam rozwód, to teraz też przeżyję. Trzeba wziąć na przetrzymanie…

Przeszłość

Pani Hanna urodziła się w Polsce, studiowała w Warszawie. Potem wyjechała do Londynu, za mężczyzną, którego miała poślubić. Jednak, gdy siedziała w samolocie rozmyśliła się. Na lotnisku wzięła taksówkę i z walizką, w której schowana była ślubna suknia i kilka ubrań na zmianę, pojechała szukać dla siebie miejsca. W Londynie spędziła 34 lata. Teraz, jak mówi, jest jedną nogą tam, jedną tu, w Polsce. W Anglii mieszkają bowiem jej dwie córki. Obydwie są już dorosłe, więc Pani Hanna, jak twierdzi, ma czas dla siebie.

Pani Hanna wspomina także czasy po rozwodzie. Było mi bardzo ciężko, mówi. Przychodzi taki moment ludzkiego zwątpienia, że samej nie da się rady. Rozwód jest jak śmierć bliskiej osoby: jest czas żałoby, czas przychodzenia do siebie i wreszcie spojrzenia w tył na to, co było dobrego, pozytywnego, np. dzieci. Potem przychodzi taka myśl, że może późno, ale jeszcze jest czas dla mnie. Może się jeszcze pozbieram, może jeszcze coś zrobię. Minęły trzy lata zanim nastąpił moment, w którym Pani Hanna powiedziała sobie: „spróbuję jeszcze raz”. Dodaje, że przez te trzy lata żyła jak w marazmie.

„Szybka nauka przyspieszonego samo-nauczania”

Pani Hanna po rozwodzie wróciła do Polski. Gdy skończyły się pieniądze postanowiła otworzyć sklep, aby się utrzymać. Wzięła pożyczkę z banku, wybrała lokal i zaczęła szukać kontaktów w Internecie. Poleciała do Chin, gdzie w fabrykach szukała odpowiedniej jakości materiału. Do tamtej pory praca Pani Hanny nie miała nic wspólnego z ubraniami, więc, jak mówi, na miejscu musiała się nauczyć praktycznie wszystkiego, od podstaw, np. dlaczego nitka kosztuje tyle a nie inaczej. I to ciężką drogą - nie obyło się bez frycowego. Cztery zamówione partie materiału przyszły dobre, piąta niestety zła. Pani Hanna odesłała ją do producenta, jednak do dziś nie dostała zwrotu zainwestowanych pieniędzy. Na początku popełnia się bardzo dużo błędów, tłumaczy.

Klub Kobiet Powątpiewających w Siebie

Jaka jest recepta na odwagę? Trzeba, nawet na siłę, myśleć pozytywnie, mówi Pani Hanna i tłumaczy dalej: rozumiem naprawdę kobietę, która siedzi, patrzy w sufit i mówi: „nie dam rady”. Takie są uczucia. Szczególnie jak ktoś traci pracę z dnia na dzień, jest po rozwodzie, jest sam. Co wtedy zrobić? Najprostsza metoda to mówić sobie, myjąc rano zęby: „dam sobie radę”. Nawet jak się nie wierzy, to pomaga. Druga metoda to zadbanie o siebie, bo czujemy się tak jak wyglądamy. Według Pani Hanny, w Polsce kobiety za mało dbają o siebie, nie wierzą w siebie. Mało kobiet jest nastawionych na to, że im się też coś należy. Marzeniem Pani Hanny jest więc otworzenie klubu dla kobiet, jak mówi, „powątpiewających w siebie”. Miejsce, do którego można by przyjść, usiąść i razem napić się kieliszek wina czy herbaty, powymieniać się pomysłami, problemami. Bez zawiści, bez zazdrości, a z inspiracjami. Na tym z marzeniami nie koniec…


***


W trakcie naszej rozmowy, do sklepu wraca kobieta, która zastanawiała się nad kupnem swetra. Chwilę targuje się o cenę, po czym wychodzi z nowym nabytkiem. „A nie mówiłam?” mówi uśmiechnięta Pani Hanna.

 

 

Z Panią Hanną Chambers rozmawiała: Paulina Sulima

http://www.cashmerelondon.eu/
Hanna.chambers@googlemail.com
Ul. Mokotowska 42/44, Warszawa



 

 

 

Ostatnie materiały w serwisie

z Od pomysłu do działania - poradnik dla kobiet aktywnych 50+
z

Zarządzanie wiekiem w pytaniach i odpowiedziach dla pracodawcy

z

Oni wiedzą lepiej

z

Jutro pracowników zaczyna się dzisiaj

z

Irytacja na Ligę Mistrzów i BAR zielonogórzanek

z

Czym jest dyskryminacja - rozpoznawanie, zapobieganie - cztery części

z

Tam, gdzie świeci słońce

z

Życie zaczyna się
na 2655 m.n.p.m.

z "Lubię ludzi ruszyć" - rozmowa Aktywnych
z W kręgu kobiet 50+
z 50+? Imponuje zaangażowaniem!
z Pięćdziesiątka z puzzli
z Kilka słów o Curriculum Vitae
z Trudne rozmowy - o rozmowie kwalifikacyjnej
z W drodze do pracy - dlaczego warto zatrudnić właśnie Ciebie
z Całe życie to rozwój - zalety wieku 50 plus
z Umowa o dzieło - przepisy
z Umowa zlecenie - przepisy
z O projekcie Strefa Aktywnych kobiet
z

Materiały w sieci

 

Patroni medialni

 

z

 

 
       
Strona powstała w ramach projektu  „Strefa aktywnych kobiet” realizowanego przez Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, współfinansowanego ze środków Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.